Hbr 6, 13-19 ( 4 lutego 2020 )

Bóg zaś, gdy dawał obietnicę Abrahamowi i nie miał nic większego, na co mógłby przysiąc, poprzysiągł na siebie samego mówiąc: Zaprawdę pobłogosławię cię hojnie i ponad miarę rozmnożę. [Abraham zaś], ponieważ tak cierpliwie oczekiwał [na spełnienie się obietnicy], otrzymał to, co było mu obiecane. Człowiek składając przysięgę odwołuje się zwykle do istoty wyższej od siebie, a przysięga gwarantująca prawdziwość jakiegoś twierdzenia kończy zazwyczaj spory, jakie zdarzają się między ludźmi. Dlatego Bóg, pragnąc wykazać że to, co ludziom obiecał, jest absolutnie nieodwołalne, umacnia swoje obietnice przysięgą. Otóż te dwa akty Boże [obietnica i przysięga], nieodwołalne i wykluczające jakąkolwiek możliwość rozminięcia się Boga z prawdą, powinny być dla nas źródłem prawdziwego pokrzepienia, o ile tylko trwać będziemy niezachwianie przy zaofiarowanej nam przez Boga nadziei. Nadzieja ta jest dla naszej duszy niczym silna i absolutnie pewna kotwica, która sięga poza zasłonę świątyni